
Mówią, ze jest to dalszy ciąg rzezi przeprowadzanej na fokach. W ubiegłą sobotę na kilku plażach nad polskim morzem znaleziono ciała 15 martwych fok. To jednak nie wszystko. Dzień wcześniej znaleziono również ciała dwóch martwych morświnów, a kolejnego dnia odnaleziono trzecie ciało.
Jednak nie wszystkie te zbrodnie to sprawka ludzi - a przynajmniej nie wszystkie zostały popełnione celowo. Tylko kilka odnalezionych ciał nosi wyraźne ślady ingerencji człowieka. Pozostałe mogły paść ofiarą tzw. przyłowu - czyli zaplątać się w sieci rybackie. Z kolei młode zwierzęta, które nie do końca radzą sobie jeszcze w wodzie, są znoszone przez sztorm i prądy morskie na skały, gdzie najczęściej giną.
Tylko dwie ze znalezionych fok nosiły wyraźne ślady ingerencji ludzkiej. Jedna miała zaplątaną sieć rybacką na głowie, a inna miała na swoim ciele siniaki. Wiadomo również, że przynajmniej jeden ze znalezionych morświnów zginął celowo z ręki człowieka. Miał odciętą płetwę ogonową oraz rozcięty brzuch i grzbiet.
W tym miesiącu znaleziono już 38 martwych fok. To więcej niż przez cały 2017 rok. Nie wszystkie jednak zginęły z rąk ludzi, a przynajmniej nie w przypadku wszystkich da się to udowodnić.
Foki są pod ochroną i szacuje się, że żyje ich obecnie w Bałtyku około 35 000. Nie wiadomo, czy foki padają ofiarami jednego człowieka, grupy ludzi czy też przypadkowych osób, które nie są ze sobą w żaden sposób powiązane. Wiadomo natomiast, że za ich ujęcie wyznaczono nagrodę w wysokości 30 000 złotych.
Informacja o nagrodzie jest już jakiś czas obecna w mediach, niestety w niczym to nie pomaga. Foki nadal giną, a sprawcy pozostają bezkarni.

Warto przypomnieć wywiad udzielony przez jednego z rybaków, w którym twierdził, że to oni zabijają foki, ponieważ wyjadają im ryby z sieci, przez co rybacy narażani są na poważne straty. Dla nich foki to zwykłe szkodniki, których nie należy chronić, a tępić.
Znajdź nas